Pierwszy występ i cenna lekcja
Dnia 14 października wraz z Daffim wzięłam udział w szkolnym ,,Mam talent". 3 dni przed występem uświadomiłam sobie, że przecież jeszcze nie umiem układu i nawet nie wiem jak zgrywa się z muzyką. Jedyna pozytywną rzeczą było to, że już wcześniej przygotowałam piosenkę i kolejność wykonywania sztuczek. Do ostatniej chwili zastanawiałam się czy wystąpić, jako że to pierwszy publiczny występ Daffiego. I w sumie chyba bym się niezdecydowana, gdyby nie mama, która powiedziała, że kiedyś musi być ten pierwszy raz i, że jak nie spróbuję to się nie dowiem czy było warto, czy niekoniecznie. Wspomnę jeszcze, że w zeszłym roku w mojej poprzedniej szkole zrezygnowałam z podobnego występu na ,,Dzień szkoły". Z racji tego, że to był maj, a w maju słońce przygrzewa dość mocno, wiedząc jak D. pracuje podczas upałów wolałam zrezygnować, chociaż może upał był tylko wymówką, bo sama nie czułam się gotowa na takie posunięcie. Ale wracając do wątku, koniec końców zdecydowałam się wystąpić, jednak w głowie wciąż biłam się z myślami, czy to, aby na pewno dobry pomysł.
Idziemy do szkoły (a całą ostrość ,,poszła na mojego buta)
Ku mojej radości dzień przed występem odbyła się próba, na którą pojechałam wraz z Daffim i bratem. Na początku nie było łatwo, bo pies w ogóle nie wiedział co się dzieje. Gdy weszliśmy na salę spuściłam go ze smyczy, żeby zapoznał się z terenem. Już na samym początku zauważyłam, że D. boi się ludzi którzy przebywali na sali. Wydaje mi się jednak, że to wynik stresu no, bo co ma zrobić pies ,,rzucony" wśród taką ilość ludzi.
W dniu występu rodzice przywieźli mi psa do szkoły, z racji tego, że występ miał odbyć się dopiero na 6 lekcji. Tego dnia zauważyłam, że D. czuje się pewniej niż dzień przedtem. Nie był już taki spięty, szedł przodem, a nawet psa oszczekał jakiegoś faceta na drodze. Przed występem poćwiczyłam układ i wtedy zauważyłam, że D. z zmotywowanego psa stał się ociężałą kluchą. Część komend miał głęboko w du*ie, ale niestety już nie było odwrotu.
Grzeczny piesek czeka na swoją kolej
Jako, że byliśmy 5 z 7 występujących, pozwolono (a wręcz kazano) poczekać nam w kuchni. Tam w międzyczasie zmieniłam układ, zmieniając sztuczki, których D. nie chciał wykonać na próbie. Kiedy przyszła nasza kolej wyszliśmy na scenę, posadziłam Daffiego przy nodze i spuściłam ze smyczy. Na początku było okej, sztuczki wykonywał ładnie i energicznie, aż do momentu, w którym to postanowił być złym pieskiem i zepsuć cały występ. Odmówił skoku przez ręce, ja zapomniałam układu i musiałam improwizować, a potem stwierdził, że po co ma robić sztuczki skoro można powęszyć. Ogólnie piosenka trwała 2 min, a ja zeszłam po 1 min. Resztę występów spędziłam na korytarzu w szkole tak, aby dać psu odpocząć od tych wszystkich emocji.
Podsumowując występ nie do końca poszedł po mojej myśli, na ale spodziewałam się tego . Niemniej jednak absolutnie nie winię psa za niepowodzenie i cieszę się, że w ogóle wyszedł, nie uciekł i pokazał chociaż coś. Czy żałuję ? Oczywiście, że nie. Ten występ pokazał mi, co nam nie idzie i jeszcze musimy poćwiczyć.
Moja improwizacja chyba nie była, aż taka zła, bo po występie ludzie z mojej szkoły mówili, że wyszło całkiem fajnie. Po występie uczniowie i nauczyciele głosowali na 3 uczestników, którzy ich zdaniem powinni przejść dalej, i tak dostałam się do etapu powiatowego (szczerze mówiąc w ogóle się tego nie spodziewałam). Cytuję tekst mojego brata o improwizacji: ,,Głupi nie zauważy, a mądry uzna, że tak miało być". Chyba faktycznie tak jest, ponieważ nikt chyba nie ogarnął, że ta nie tak powinno wyglądać.
Bardzo zmęczony piesek wraca do domu
Tydzień później odbył się ,,Mam talent" na szczeblu powiatowym. Szczerze mówiąc długo zastanawiałam się czy w ogóle jechać. Ostatnim razem występ poszedł tak sobie, więc nie wiedziałam czego spodziewać się tam razem. Pomyślałam sobie, że gorzej raczej nie będzie. I wiecie co, przeliczyłam się. Było tragicznie. Miałam nadzieję, że w miejscu, w którym był już dwa razy będzie zachowywał się swobodnie. I w sumie na początku tak było. Zaraz po przyjedzie radośnie biegł w stronę drzwi, a później do sali. Zabawa na luzie, spacer po boisku, koopa i zapoznanie z terenem, wszystko ok. Więc co poszło nie tak (?)
Wychodzimy, daję psu komendę siad i sygnał, że jestem gotowa i można pościć muzykę. Obieganie moich nóg-ok, skok przez udo-ok, balansowanie na stopach-ok i nagle Daffi zatrzymuje się, unosi głowę, wącha i niespokojnie kładzie się na podłodze. Zachęcam, wołam, ale to nic nie daje. Nie chciałam go dalej ,,męczyć", więc robię ukłon, biorę psa i idę usiąść na widowni. Zielonego pojęcia nie mam, co się wtedy stało. Ale najwyraźniej nie tylko ja zauważyłam jego nagłe niespokojne zachowanie, bo po występie nauczyciele pytali się, co się stało, że nagle omówił wykonania reszty sztuczek. Nie wygraliśmy, ale kompletnie nie na tym mi zależało. Głównym założeniem tego występu było to, że chciałam zobaczyć jak na Daffiego działają stresujące sytuacje i nowe otoczenie, a to była bardzo dobra okazja, więc żal byłoby nie skorzystać. Ten pokaz był cenną lekcją, o tym nad czym muszę jeszcze popracować z Daffim.
Czekamy na próbę
I teraz kilka moich luźnych spostrzeżeń :D
Fajnie, że ludzie z mojej szkoły rozumieją, ze pies to zwierze, więc może czuć się zagrożone w stresujących sytuacjach. Nie obyło się bez wyciągania rąk, ale gdy Daffi się cofał od razu ręce zabierano.
Poza tym, jak już wspomniałam wcześniej przed występem kazano nam iść do kuchni, aby pies nie stresował się podczas innych występów (większości z nich towarzyszyła głośna muzyka). Nawet nie zdążyłam zapytać czy mogę gdzieś ,,przeczekać'' na swoją kolej, a już padła odpowiedź.
Ze względu na psa miałam możliwość wystąpienia jako pierwsza, na etapie szkolnym nie skorzystałam z tej opcji, czego w sumie żałuję. Ale już na drugim etapie bardzo chętnie poprzestałam na tą propozycję.
Czego najbardziej żałuję:
Że nie wystąpiłam na dworze, na boisku. Mogłam szybciej podjąć tą decyzję, bo jestem wręcz przekonana, że występ poszedłby o wiele lepiej. Z perspektywy czasu i tych wydarzeń wiem, ze Daffi czułby się o wiele pewniej na otwartym terenie. No, ale czasu nie zmienię i pozostaje mi wyciągnąć wnioski na przyszłość.